Forum  Strona Główna  

 


Forum Strona Główna -> Fanfiction / Literatura / Harry Potter / Bez ograniczeń -> [M][T] Cicho, słodko [HP/SS] +12
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
  Post [M][T] Cicho, słodko [HP/SS] +12 - Wysłany: Sob 22:51, 05 Maj 2012  
magda95959
Komentator Miesiąca
Komentator Miesiąca



Dołączył: 01 Maj 2012
Posty: 13
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lubliniec
Płeć: Kobieta


Tytuł: Cicho, słodko
Autor: Torina Archelda
Link do oryginału: [link widoczny dla zalogowanych]
Zgoda: Jest
Parring: HP/SS
Gatunek: Mentors
Tłumacz: magda95959
Beta: Niezastąpiona i kochana Leeni :*
Ostrzeżenia: Autorka podaje Angst/Friendship i tego się będę trzymać.


W ramach wstępu chciałabym podać jeszcze linki do piosenek, które się pojawią. Być może pomogą one lepiej zrozumieć tekst:

* http://www.youtube.com/watch?v=wD-z5haOCDI&feature=related
** http://www.youtube.com/watch?v=stCKjZniMsQ
*** http://www.youtube.com/watch?v=7qWbcosJdtU&feature=related


Cicho, słodko

Ach, muzyka. To magia większa od wszystkiego, co my tu robimy. — Albus Dumbledore.

— … Był sobie farmer, który miał psa, a imię jego Bingo, Bingo, Bingo. I Bingo miał na imię. Był sobie farmer, który miał psa, a imię jego…* — Harry Potter śpiewa cicho do siebie, huśtając się. Stara się trzymać melodii jak najlepiej, pomimo wiatru, który przeszkadza mu w łapaniu powietrza. Dudley nie znosi tej piosenki, a ciotka Petunia i wuj Veron każą Harry'emu zachowywać się cicho, dlatego ten cieszy się z tych krótkich chwil, kiedy może być sam i śpiewać. Zastanawia się, czy jeśli będzie huśtał się wyżej, to uda mu się dotknąć nieba. Czy anioły latają tam na swoich skrzydłach? A może jest to miejsce pełne miłości i muzyki, która wypełnia wszystko wokół?

Uczył się innych piosenek w szkole, ale "Bingo" jest jego ulubioną. Istnieje w niej coś, czego nie potrafi nazwać. Może to, że melodia pozostaje ta sama, a tylko słowa się zmieniają? Nienawidzi wyklaskiwać rytmu. Klaskanie to nie muzyka. Odpycha się mocniej od ziemi, aby rozhuśtać się bardziej. Zamyka oczy i czuje się wolny.

— Hm—mm—ngo, Hm—mm—ngo, a imię jego Bingo…

Nagle leci, ale nie tak, jakby tego pragnął. Serce chce wyskoczyć z piersi, Harry otwiera oczy i jedyne, co zdąża zauważyć przed upadkiem, to kamienie. Słyszy oklaski i śmiech. Jednak klaskanie nie jest muzyką. Chce mu się płakać. Zamiast tego bierze dwa kamyki, poprawia okulary i spina ramiona, oddalając się na drugi koniec placu zabaw, byleby jak najdalej od Dudley'a i jego przyjaciół. Pociera oba głazy o siebie i marzy o chwili, kiedy wszystko będzie inaczej.

— Był sobie farmer, który miał psa, a imię jego…

Kiedy wielki człowiek przychodzi go zabrać, Harry Potter jest przerażony. Nie czuje się szczęśliwy ze swoją rodziną, ale jest bezpieczny. Kiedy chce, znajduje czas na to, aby śpiewać. Nie jest zadowolony ze swojego życia rodzinnego, ale tylko takie zna. Tutaj wie, co wolno mu robić, a czego nie. Czego będą od niego oczekiwać w Hogwarcie? Co, jeśli nie pozwolą mu śpiewać? Czy będzie tam pasował? Co, jeśli to kolejne miejsce, do którego nie należy? Miał wiele pytań i mnóstwo wątpliwości. Wciąż od nowa i od nowa odtwarzał melodię w głowie. Śpiewał, powtarzając słowa; te same, w kółko te same. Bał się, ale skrywał to w środku. Śpiewał, śpiewał i śpiewał, a mężczyzna wypowiadał słowa, których Harry nie słyszał.

Nagle ten człowiek zatrzymuje się i trzymając parasol, wystukuje pewien rytm na ceglanej ścianie. Powietrze wypełnione jest muzyką, magią, zabawą i śmiechem, i Harry zamiera. Pozwala, aby melodia go wypełniła, oddycha magicznym powietrzem. Jego oczy się zamykają i czuje, jak magia wlewa się ciepłym strumieniem do serca. Jeśli tylko będzie w stanie, nauczy się tego. Tej pięknej, potężnej i niemożliwie muzykalnej magii. Harry myśli, że nie ma czego się bać.

Hogwart jest piękniejszy, niż kiedykolwiek sobie wyobrażał. Jest zdenerwowany. Nie, boi się, ale przywołuje w pamięci muzyczną magię i w ten sposób się uspokaja. Chłopiec, którego Harry nigdy wcześniej nie widział, rozmawia o trollu z dziewczyną o rozczochranych włosach, którą zauważył wcześniej w pociągu. Nastolatka mówi też coś o zaczarowanym suficie, a Harry przywiązuje większą uwagę do jej wypowiedzi, kiedy przechodzą przez najwspanialsze drzwi, jakie ten kiedykolwiek widział. Sufit jest bardziej oszałamiający niż nocne niebo. Wielka Sala wypełniona jest szmerami, muzyką i magią, a to wszystko jest ponad to, co chłopiec kiedykolwiek sobie wyobrażał. Harry widzi przydział jak przez mgłę, i kiedy nadchodzi jego kolej, a Tiara dotyka jego głowy, nastaje wszechogarniająca cisza. Kilkoro uczniów szepcze między sobą bezgłośnie i Harry wie, że są równie zdenerwowani jak on. Nie słyszy otaczającej go muzyki i przez kilka minut ponownie jest przerażony. Zapada cisza, która trwa chwilę… Dwie, i Harry niemal wyskakuje ze skóry, kiedy słyszy głośne: Gryffindor! Jego podejście do stołu Gryfonów odbywa się przy akompaniamencie okrzyków i oklasków i Harry zmusza się, aby nie wzdrygnąć się, i przytakuje tej radości. Ktoś pyta go o to, co mówiła Tiara, ale chłopiec siada i udaje, że nie dosłyszał pytania. Nie jest pewien, czy byłby w stanie wydobyć z siebie jakikolwiek dźwięk.

Ceremonia Przydziału trwa nadal, a Harry przygląda się sufitowi. Z powrotem przenosi wzrok na migoczące gwiazdy, oczarowany tym widokiem. Jeśli Harry przysłucha się bardziej, jest w stanie wyobrazić sobie, że słyszy ich śpiew.

Ostatni uczeń zostaje przydzielony i staruszek ubrany w błękitne szaty wstaje. Mówi o kilku rzeczach, których Harry nie rozumie, a następnie prosi wszystkich o zaśpiewanie hymnu szkoły. Chłopiec nie zna słów, ale wie, że to nie ma znaczenia. Łzy napływają mu do oczu, kiedy zaczyna nucić razem z innymi, rozpływając się w uczuciu, jakie powoduje przebieganie dźwięków po jego skórze. Niewielu uczniów potrafi śpiewać, podobnie jest z nauczycielami. Ale to nie ma znaczenia. Jest uczucie, pasja do muzyki i serce Harry'ego rośnie. Głosy śpiewających odbijają się echem po całym pomieszczeniu. W tej jednej chwili Harry postanawia, że wróci tu kiedyś, aby poznać właściwości akustyczne tej sali. Może wtedy, kiedy wszyscy uczniowie pójdą spać. Zdaje sobie sprawę, ze nie powinien tego robić, ale magia tego miejsca zachwyca go. Po raz kolejny rozgląda się po pomieszczeniu, nie mogąc powstrzymać uśmiechu, który wypływa na jego twarz. Głosy śpiewających rozpływają się w powietrzu, unosząc wysoko i rozbrzmiewając echem po olbrzymiej sali. Dla Harry'ego jest to jak powrót do domu. Prawdopodobnie po tym wszystkim będzie tutaj szczęśliwy.

Severus Snape wzdycha, patrolując korytarze, jak to ma w zwyczaju. Ciemne oczy lustrują wnętrze zamku w poszukiwaniu jakichkolwiek uczniów, których nie powinno tu być o tej godzinie. Nie dostał obowiązku patrolowania korytarzy już od pierwszego września, jednak robił to niezmiennie od dziesięciu lat i raczej nie ma szans, aby przestał. Zamyka drzwi ostatniej sali na pierwszym piętrze i z rezygnacją schodzi w kierunku Wielkiej Sali. Zastanawia się, jak głupi musi być personel, aby myśleć, że w pierwszym dniu szkoły przyłapie kogoś, skoro już dawno minęła północ. Jednym pchnięciem otwiera wielkie, dwuskrzydłowe drzwi i pobieżnie przebiega wzrokiem po pomieszczeniu. Dopiero po chwili dostrzega ciemnowłosą osobę, siedzącą przy stole Hufflepuffu. Zdziwiony zbliża się i z zaskoczeniem stwierdza, że to pogrążony we śnie Harry Potter. Głowę ma położoną na skrzyżowanych rękach i uśmiecha się z anielskim spokojem. Snape przez chwilę stoi w szoku, nie wiedząc co zrobić. Otrząsa się jednak i delikatnie potrząsa ramieniem chłopca, nie ufając swojemu głosowi. Piękny wyraz twarzy chłopca zostaje zburzony poprzez zmarszczenie brwi w półśnie. Severus nie chce analizować lekkiego ukłucia w sercu, kiedy obraz śpiącego dziecka znika z jego oczu. Dłuższą chwilę trwa, zanim oczy chłopca otwierają się, a Severus nie zwraca uwagi na nic poza wspaniałymi, zielonymi oczami Lily. Widzi dziecko, i wszystkie ostre słowa, które miał powiedzieć, wylatują przez okno.

— Łóżko — mówi, mając nadzieję, że chłopiec nie przejmie się jego chrapliwym głosem. Czuje, jakby nie wykorzystywał go od lat. — Teraz. I żebym nigdy więcej nie złapał cię w czasie trwania ciszy nocnej.

Chłopiec patrzy zaskoczony. Prawdopodobnie słyszał opowieści o złym Mistrzu Eliksirów z lochów. A teraz rozbudzony czeka na surowsze słowa? Cóż, nic z tego. Chłopiec kiwa głową, a rozszerzone, zielone oczy nie—Lily patrzą na Severusa. Ten jest niemal w szoku, kiedy zauważa w nich niewinność. Chłopiec przechodzi przed podwójne drzwi i oddala się, prawdopodobnie w stronę wieży Gryffindoru. Snape nie ma serca, aby iść i sprawdzić. Czuje się, jakby jego świat został wywrócony do góry nogami i w tej jednej chwili staje się całkowicie wyczerpany. Wraca do swoich kwater w lochach, gdzie wszystko jest sensowne, nie ma rozwrzeszczanych bachorów, życie jest poukładane, a on nienawidzi Harry'ego Pottera.

Jest zawiedziony.

~*~

Dzisiaj przypada kolej Snape'a na nocny patrol. Kiedy rozgląda się wokół Wielkiej Sali, dociera do niego, że minęło niewiele ponad dwa lata, od kiedy znalazł śpiącego tutaj Harry'ego. Naciska na podwójne drzwi i zamykając je, udaje się na dalszy obchód. Podczas niego zastanawia się nad zagadką, jaką jest Harry Potter.

Chłopiec jest bystry, ale nie jakoś nadzwyczajnie. Zwraca na siebie uwagę na lekcjach, wykonuje zadane prace i utrzymuje wysoką średnią. Nie ma szczególnego daru do eliksirów, ale Snape nie zauważa, żeby miał jakiekolwiek trudności w przyswajaniu informacji. Nigdy nie zostanie pochwalony za wybitne osiągnięcia w nauce, ale daje z siebie wszystko. Severus nie może go za to winić.

Chłopiec ma niewielu przyjaciół i Snape musi przyznać, że jest to zaskakujące. Chłopak jest pełen radości życia i rzadko zdarza się, aby ktoś taki nie otaczał się innymi. Być może, myśli Snape, podyktowane jest to tym, że chłopiec nie życzy sobie żyć samotnie, ale nie znalazł jeszcze nikogo, z kim chciałby się tym podzielić.

Snape jest tak pochłonięty myślami, że prawie nie zauważa, iż trasa jego patrolu właśnie się skończyła, a on znajduje się przy schodach prowadzących do sowiarni. Wchodzi na nie powoli i przystaje w połowie drogi, słysząc miękką melodię unoszącą się na wietrze. Przyśpiesza, zwalczając pragnienie, aby przeskakiwać dwa stopnie na raz. Jest niezdolny do wyjaśnienia, dlaczego ta muzyka ma na niego taki wpływ. Czuje pasję śpiewającego. Jego miłość go muzyki. Entuzjazm w każdym wyśpiewywanym słowie. Przypomina mu to…

Harry'ego.

Snape stoi na szczycie schodów. Jest wstrząśnięty i wie, że nie powinien tu być, nie potrafi jednak powstrzymać chęci wpatrywania się w ten widok, który jest najpiękniejszym, jaki miał kiedykolwiek okazję podziwiać. Oczy chłopca są zamknięte, twarz wyraża największą pasję, a ręce głaszczą spokojnie sowę, podczas gdy on śpiewa piosenkę, której Severus nigdy wcześniej nie słyszał i nie chce przestać słuchać. Niewinność wypływa od ucznia falami, a Snape zamiera, widząc taki obraz dziecka przed sobą. Harry przestaje śpiewać i przytula się czołem do swojej sowy. Mężczyzna dalej przypatruje się temu w oszołomieniu, jednak po chwili otrząsa się i robi trzy kroki do przodu, klaskając dość głośno trzy razy. Harry wzdryga się, podnosząc zaskoczony wzrok na Snape'a. Sowa wykonuje gwałtowny ruch skrzydłami, siadając na najbliższej grzędzie. Chłopak otwiera usta kilkakrotnie tylko po to, aby zaraz je zamknąć. Snape mu współczuje. Nie wie, co powinien powiedzieć, więc decyduje się na cokolwiek, co przerwałoby krępującą ciszę.

—Masz piękny głos. — Do samego końca nie wiedział, co mógłby powiedzieć, zdecydował się więc na jedno z niezobowiązujących kłamstw. — Kontynuuj, proszę.

Chłopiec wciąż wygląda na niepewnego i kompletnie zagubionego. Severus porzuca więc ostrożność i decyduje się na powiedzenie tego, czego oczekuje.

— Chciałbym usłyszeć jeszcze raz tę piosenkę, jeśli nie masz nic przeciwko.

Harry wciąż się waha, Severus jest jednak niemal pewien, że otrzyma to, o co poprosił, i ma rację. Chłopiec spogląda w okno i znana melodia zaczyna wypełniać przestrzeń wokół nich. Wszelkie zmieszanie, czy też niezręczność miedzy nimi przestaje się liczyć, ponieważ Severus jest sparaliżowany siłą emocji, jaką słyszy w głosie chłopaka. Jego miłość do muzyki jest zaraźliwa, a Snape zdaje się być nią całkowicie pochłonięty. Nieokreślony czas później — prawdopodobnie długi – długi, ale nie wystarczający — Harry milknie. Oboje stoją tam bardzo długo, nie wiedząc, co powiedzieć. Czują chłodne powietrze wdzierające się przez otwarte okna i Severus wie, że ta noc pozostanie w jego pamięci do końca życia.

~*~

Jest otoczony radością i okrzykami, ale Snape czuje się po prostu wyczerpany. Wojna pozostawiła głęboką rysę na jego sprawności fizycznej, ona też odpowiada za fatalny stan jego psychiki. Po poświęceniu połowy życia walce, aby osiągnąć cel, co pozostało ci do zrobienia? Rzuca zaklęcie wiążące w nieświadomego jego obecności śmierciożercę. Zastanawia się, jak on musi się czuć, wiedząc, że Voldemort nie żyje. Po chwili jego myśli biegną w kierunku Harry'ego Pottera. Jak się teraz czuje? Czy jest wstrząśnięty, widząc martwe ciało człowieka, który ciągle ingerował w jego życie? Czy jest zdenerwowany? Czy jest w stanie myśleć, czy też nie może otrząsnąć się z szoku? A może jest taki jak Severus: zagubiony, samotny i zdrętwiały, znajdujący siłę tylko na to, aby wiedzieć, co się dzieje wokół niego?

Opór zaczyna słabnąć. Aurorzy i członkowie Zakonu Feniksa ożywiają się. Wiedzą, że Czarny Pan nie żyje. Severus wykorzystuje ten moment, aby w ferworze pozostałych pojedynków znaleźć osoby, na których mu zależy. Nie dostrzega Pottera, ale nie jest tym zaskoczony. Cokolwiek się z nim teraz dzieje, jest odpowiedzialny za klęskę Czarnego Pana. Severus jest pewien, że w pobliżu na pewno był ktoś, kto zabrał go do środka. Lucjusz Malfoy wygląda na martwego. Rozgląda się i widzi Shacklebolta, który go unieruchomił. Litości. Odwraca się lekko w lewo i widzi, jak Rudolphus Lestrange pada martwy na ziemię, wiotki i pokryty licznymi spowodowanymi klątwami rozcięciami. Przez moment czuje dumę z Longbottoma, a następnie jego serce zamiera, gdy zdaje sobie sprawę, że Bellatrix nie ma nigdzie w pobliżu. Kiedy spieszy się, aby dotrzeć do członków Zakonu znajdujących się najbliżej zamku, dociera do niego, że jest to pole walki, a ona może być gdziekolwiek. Mogła już go dopaść.

— Lupin! — woła mężczyznę załamanym głosem, próbując przekrzyczeć panujący zamęt. — Lupin! — krzyczy głośniej, ale nie rozumie odpowiedzi. Podchodzi dziesięć kroków bliżej i spotyka wzrok wilkołaka. — Gdzie jest Potter? — pyta stanowczo, a strach ściska jego klatkę piersiową, kiedy widzi szok i strach, który ukazuje twarz Lupina.

Severus potrząsa głową i szybkim krokiem kieruje się do swoich kwater, próbując zachować umysł spokojny i czysty. Wyciąga masywną, metalową miskę wypełnioną płynem i zaczyna szukać Harry'ego Pottera.

~*~

Kiedy znajduje chłopca, jego pierwszą myślą jest to, że jest już za późno. Harry jest połączeniem bólu i krwi. Leży bezwładnie na starej podłodze w domu Black'ów. Severus nie waha się ani chwili. Rzuca klątwę zabijającą na Lestrange, zanim klęka obok Harry'ego. Przynajmniej ostatni Cruciatus został przerwany. Rzuca zaklęcie czyszczące i szybko ulecza otwarte rany. Widzi, że chłopiec powoli zaczyna tracić świadomość. Zdaje sobie sprawę z tego, jak bardzo niebezpieczne jest zasypianie w takim stanie, sięga więc do jego ramienia i ściska je. I nagle znów jest w Wielkiej Sali, a Potter leży na stole Hufflepuffu. I śpi. Tylko śpi. Światło księżyca oświetla jego delikatne kształty, leżącą bezwładnie rękę i oczy. Ale nie są otwarte, a to znak, że należy przestać pogrążać się w fantazjach.

— Potter! — krzyczy desperacko. — Potter, obudź się! Zostań ze mną! Harry!

I oczy, te wspaniałe oczy, otwierają się. Jednak pomimo tego, że są szeroko otwarte, nie ma w nich życia. Są puste, a serce Severusa pęka. Ale Harry nie śpi. Nie śpi i żyje. A jeśli żyje, to jest nadzieja. Jednak teraz nie czas na roztrząsanie takich spraw. Severus usztywnia złamane ramię Harry'ego i zauważa dużą bliznę na jego nodze. Stwierdza, że mięsień jest tak uszkodzony, że chłopiec nigdy nie będzie mógł chodzić. Zwalcza chęć wybuchnięcia histerycznym śmiechem. Jak na razie jest to najmniejsze zmartwienie. Nie. Od teraz nie będzie miał w ogóle zmartwień. To będzie jego ostatnim. Następnie podnosi go delikatnie, bardzo delikatnie, i kładzie na noszach. Lupin płacze, ale nie wie, że ten płacz jest niczym. Niczym w porównaniu z cierpieniem chłopca. Inni boją się, żeby Harry nie zasnął z powodu dużej utraty krwi, ale oni nie widzieli jego oczu. Nie widzieli, że są puste i martwe. Mam nadzieję, że uda mi się sprawić, że znowu pojawi się w nich życie.

Charakterystyczny trzask deportacji i chłopiec znika, a Lupin mówi poprzez, wciąż płacząc, że zabrali Harry'ego do Świętego Munga, że powinniśmy się tam aportować, ale Severus mu nie odpowiada. Potter pewnie odszedł już dawno, pojawiając się daleko, daleko stąd, i powoli ich opuszczając. A w sercu mężczyzny nie ma miejsca na nadzieję. Istnieją tylko rozbite fragmenty anielskiej twarzy, skąpanej w blasku księżyca z niebiańską muzyką, pochodzącą wprost z jego duszy.

Severus bierze prysznic i odpoczywa. Nie przyjmuje do wiadomości, ze to, co rozprasza jego szok, to nadzieja. Nie ma, nie ma nadziei! Nie ma życia. Istnienie to nie życie. Inni wciąż mają nadzieję, ale on już ją stracił. Pracownicy w Mungu są zbyt zajęci podtrzymywaniem jego życia, aby powiedzieć innym to, czego Severus jest doskonale świadom. Z pokoju Pottera wychodzi uzdrowiciel. Twarz Lupina pokryta jest świeżymi łzami. Tonks przytula się do niego. Albus opuszcza głowę, a twarz pielęgniarki wyraża poczucie winy.

— Pan Potter nie jest martwy — zaczyna mężczyzna. Wszystkie twarze patrzą na niego w szoku. Być może chłopiec będzie żyć... — Jednak obawiam się, że mam dla państwa złe wieści. Pan Potter przebywał pod działaniem klątwy Cruciatus ponad trzydzieści minut.

Severus chwyta podłokietniki tak mocno, że jego palce stają się białe. Jeśli miał jakąkolwiek nadzieję, teraz już na pewno się rozwiała. Uważa, że jeśli Bóg istnieje gdziekolwiek, to musi być bardzo okrutny, skoro tak łamie jego serce. Po raz pierwszy w życiu Severus pragnie, żeby Voldemort nie zginął.

Tonks i Lupin znów płaczą, a twarz Pomfrey wyraża szok. Oczy Albusa, wypełnione łzami, patrzą na niego. Wie, że nawet jeśli Severus nie chciał tego przed sobą przyznać, wciąż miał nadzieję. Wie, że istnienie Harry'ego Pottera było jedyną rzeczą, która pozwoliła mu tak naprawdę żyć od czasu śmierci Lily. Nie zna szczegółów, ale nie potrzebuje tej wiedzy. Wie, jaki jest Severus. Jest doskonale świadomy tego, że pojawienie się Harry'ego w jego życiu przewróciło wszystko do góry nogami.

Następnego dnia Severus wraca. Harry śpi, a uzdrowiciele mówią, że będzie w tym stanie co najmniej przez tydzień. Severus stoi chwilę nad łóżkiem chłopca i powstrzymuje chęć dotknięcia jego twarzy. Ten śpiąc wcale nie wygląda lepiej niż dobę temu i Severus zastanawia się, jak w tym ciele może być jeszcze życie. To nie miało tak wyglądać, chłopak na to nie zasłużył. Czy to, że jest bohaterem, nie zapewnia mu szczęścia? W tym momencie wszystko wskazuje na to, że jednak nie. Stoi chwilę nad łóżkiem chłopca i powstrzymuje chęć dotknięcia jego twarzy. Śpiąc wcale nie wygląda lepiej niż dobę temu i Severus zastanawia się, jak w tym ciele może być jeszcze życie. To nie miało tak wyglądać. Chłopak na to nie zasłużył. Czy to, że jest bohaterem nie zapewnia mu szczęścia? To nie miało tak wyglądać. Snape wie, że nie ma nadziei, kiedy patrzy na spokojną twarz chłopca. Po prostu nie może w to uwierzyć.

Więc kiedy czuwa przy Potterze ósmego dnia, a ten mruga, Severus klnie siarczyście i jest o wiele bardziej zszokowany niż spodziewał się być. Serce zaczyna mu bić szybciej i czuje, że w końcu może normalnie oddychać. Wstaje i szybko opuszcza pokój, celowo unikając patrzenia w pełne łez oczy.

Dwa dni później Severus znów wraca, tym razem z czarodziejskim radiem. Tonks i Lupin stoją przy łóżku Harry'ego z zaszklonymi oczami. Mówią do niego, chociaż chłopiec pewnie i tak ich nie rozumie. Severus milczy. Siada wygodnie na krześle przy łóżku, stawia radio na nocnym stoliku i włącza je.

Harry dalej nic nie mówi, ale dźwięki muzyki, które dochodzą do niego z okolic okna, przyciągają jego uwagę. Jego oczy patrzą na źródło dźwięku i nie odrywają się od niego. Być może nie rozumie, co się dzieje, ale podjął się słuchania. Może jest pozbawiony życia, ale wie, co jest jego pasją. Tak więc Severus wraca tutaj codziennie, siada na tym samym krześle i uruchamia radio. W milczeniu spędza półtorej godziny, a następnie odchodzi. Czasami Tonks i Lupin tutaj przychodzą, a czasami nie. Albus i Pomfrey są zajęci pracą w Hogwarcie. Oni tego nie rozumieją. Myślą, że Severus w ten sposób odreagowuje wojnę, że tylko tak może opłakiwać innych. Może to też prawda...

Trzy miesiące później, w połowie 'Pachelbel Canon**', Harry spogląda na radio i posyła Severusowi niewielki uśmiech. Serce Snape'a wykonuje kilka gwałtownych uderzeń i zamiera. Muzyka robi to, co nie udaje się nikomu innemu. Dociera do Harry'ego.

Sześć miesięcy po tym zdarzeniu Severus nerwowo podskakuje na krześle, kiedy słyszy, że chłopak zaczął śpiewać 'Odę do radości***'. To dziwne, ale lekki uśmiech znów jest dostrzegalny, a wszystkie sylaby wyraźnie słyszalne. Po raz pierwszy od dłuższego czasu mężczyzna pozwala zakiełkować nadziei.

Dwa lata, siedem miesięcy i dwadzieścia dwa dni po względnym powrocie Harry'ego Pottera do zdrowia znów robi się gorzej. Budzi całe skrzydło swoim krzykiem. Personel szpitalny zastaje go wierzgającego i zaplątanego w koc. Nikt oprócz jednej osoby — Severusa Snape'a, który całą noc spędza przy łóżku chłopca — nie potrafi go uspokoić. Z radia cały czas dobiega muzyka. Mężczyzna nie jest pewien, czy Harry teraz ją słyszy. Kiedy ten budzi się następnego ranka, jego oczy tępo wpatrują się w sufit, nic nie rozumiejąc. Severus wciąż tam jest i czuje, jak jego świat rozpada się na kawałki.

Trzy lata, dwa miesiące i osiemnaści dni po tym, jak jego życie zmieniło się zupełnie, Harry Potter zaczyna śpiewać, zanim Severus zdąży włączyć radio. Ręka zamiera mu na przełączniku, kiedy słyszy słowa chłopca, który przemówił po raz pierwszy od siedmiu miesięcy. Ręce trzęsą mu się od nadmiaru emocji i musi przyznać, że piękny głos Harry'ego jest jedyną rzeczą, która nie uległa zmianie.

— … Był sobie farmer, który miał psa, a imię jego Bingo, Bingo, Bingo. I Bingo miał na imię. Był sobie farmer, który miał psa, a imię jego… — Harry śpiewa te same słowa w kółko i ciągle od nowa w taki sposób, że Severus nie potrafi oderwać rąk od radia.

Następnego dnia chłopak znów nuci tę melodię, a Snape czuje strach, którego nie jest w stanie wyjaśnić. Siedzi cicho przy łóżku Harry'ego i słucha , jak ten wypowiada w kółko te same słowa w rytm tylko sobie znanej melodii aż do zapadnięcia w sen.

Dzień później, kiedy chłopiec śpiewa dwie inne piosenki, Severus stwierdza, że oczy Harry'ego są trochę bardziej przejrzyste. Dzisiaj robił to znacznie dłużej, a mężczyzna siedział przy jego łóżku nawet wtedy, kiedy ten zapadł w sen.

Trzy dni później Severus przybywa tak wcześnie, jak tylko pozwalają na to godziny odwiedzin. Harry nie przestał śpiewać, zrezygnował za to z wypowiadania jakichkolwiek słów poza tym.

— Hm-mm-mm-mm-mm, hm-mm-mm-mm-mm, hm-mm-mm-mm-mm i Bingo miał na imię. Był sobie farmer, który miał psa, a imię jego… — Nie przestaje śpiewać nawet na chwilę za wyjątkiem przerw na wzięcie oddechu. Severus wpatruje się w jego oczy. Nie ma znaczenia, że nie widzi w nich życia. Czuje strach, który pozwalał mu funkcjonować przez ostatni czas.

Mężczyzna siedzi przy łóżku Harry'ego cały dzień. Zostaje również na noc. Kiedy wreszcie zasypia, robi w to na twardym krześle, które stało się teraz niemal jego domem. Czuje, że należy do tego miejsca bardziej niż do wielu innych przez ostatnie kilka lat. Pomimo tak długiego upływu czasu, Harry nadal śpiewa.

Trzy lata, dwa miesiące i dwadzieścia cztery dni po tym, jak Severus uratował chłopaka od dalszych tortur, Harry umiera spokojnie we śnie. To niezwykle cicha śmierć i mężczyzna jest wdzięczny, że chłopiec odszedł właśnie w ten sposób. Severus nigdy nie zapomni momentu, kiedy trzymał rękę chłopca w momencie, gdy tamten odchodził.

Dwa dni później Harry Potter zostaje pochowany. Severus uważa, że to niezwykle prosta ceremonia, pozbawiona jakichkolwiek fanfar, które mogłyby być przyznane takiej osobie, jaką był ten chłopiec. Mężczyzna sądzi, że właśnie tego chciałby Harry, a wiedza jest pewnego rodzaju pocieszeniem. Stoi nad świeżo wykopanym grobem chłopca tak jak siedział przy jego łóżku, kiedy ten jeszcze żył. Zimny wiatr wieje mu w twarz i Severus myśli, że może czuć sympatię do twardego, niewygodnego krzesła. Kiedy reszta żałobników odchodzi, mężczyzna sięga do kieszeni, wyciąga radio, włącza je i kładzie na ziemi obok grobu. Stoi przez półtorej godziny, a potem odchodzi.

Wiatr przez moment staje się cieplejszy, targa jego ubraniem, a Severus koncentruje się na nim wystarczająco mocno, aby usłyszeć anielski głos, który się na nim unosi…

Był sobie farmer, który miał psa, a imię jego Bingo, Bingo, Bingo. I Bingo miał na imię…


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Nie 13:05, 06 Maj 2012  
Slayerka
Chłodny podmuch



Dołączył: 01 Maj 2012
Posty: 23
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta


Śliczna. Wiesz, jak długo czekałam na tę miniaturkę. Przeczytałam w oryginale, ale i tak nie mogłam doczekać się tłumaczenia. Twojego tłumaczenia. I w końcu je mam.

"There was a farmer had a dog and Bingo was his name-o..."

To dziwne. Taka wesoła, dziecięca piosenka, a można z niej zrobić coś tak... Pięknego. I smutnego. Wpadająca do ucha melodia, której nie mogłam wyrzucić z głowy po tym, jak pierwszy raz przeczytałam to opowiadanie. Tylko nie kojarzy mi się z radosnym, dziecięcym śpiewaniem, takim jak w tych wersjach, które znalazłam w internecie. Już nie.^^ Nie, od czasu, gdy doszłam do końca "Soflty, Sweetly".

Potter. Ponownie niekochany, odrzucony przez swoją rodzinę. Szczęście odnajduje tylko w muzyce, ona jest jego ukojeniem, tylko ona pomaga mu przetrwać dzieciństwo. Zwykłe, dziecięce piosenki.

Mając szansę uwolnić się od tego wszystkiego, przynależeć do jakiegoś świata, ludzi, również myśli tylko o muzyce. Ale cóż się dziwić, skoro to ona była jego jedynym przyjacielem przez te 10 lat? Znał ją, wiedział, czego może się spodziewać, wiedział, że tylko ona przy nim trwała. Była nieodłączną częścią niego. Mam wrażenie, że gdyby w Hogwarcie nie byłoby miejsca dla muzyki, wolałby wrócić do Dursleyów. Bo nie byłby w stanie jej zostawić.

Na szczęście znalazł. Ona też była tam obecna i ceniona. Jestem tylko ciekawa, do jakiej melodii zaśpiewał hymn. Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby było to do "Bingo".

Mimo tego, że znalazł się w nowym świecie, gdzie był traktowany zupełnie inaczej niż w tym mugolskim, mógł znaleźć prawdziwych przyjaciół, to jednak, jak widać, muzyka dalej była na pierwszym miejscu. Nie odbiegał od reszty w nauce, starał się, był wesoły, radosny, ale o muzyce nie zapomniał. I nawet znalazł kogoś, z kim mógł się nią dzielić. Albo raczej kogoś, kto chciał, by się z nim podzielono.

Severus Snape. Nadal będący Szkolnym Nietoperzem. Mający jednak słabość do Harry'ego. Czy raczej Harry'ego i jego Muzyki? Bo bez niej, mimo wszystko, Potter nie byłby taki sam. Bez niej nie byłby tym uśmiechającym się przez sen chłopcem śpiącym w Wielkiej Sali, czy też tym, śpiewającym dla swojej sowy.
Jaki byłby bez muzyki?

I jak zwykle, nieodłączna wojna. Zwycięstwo Jasnej Strony. Śmierć Voldemorta. Potter bohaterem. Ale jakim bohaterem? I znowu spotyka go coś, na co nie zasłużył. I w tym opowiadaniu naprawdę nie zasłużył. Chwilę po zwycięstwie umiera. Bo dalej już nie żyje. Tak, jak mówił Snape. To już nie było życie.

W stanie nie-umarłym utrzymywała go Muzyka. Znowu. Po raz kolejny była jego wybawicielką i przyjaciółką. Tym razem miał jeszcze jednego przyjaciela. Chyba mogę go tak nazwać? To Snape pozwolił mu się... "spotykać" z Muzyką. Tylko on wiedział, czego Potter chce. I czego tak naprawdę potrzebuje. I dawał mu to. A właśnie to robią przyjaciele.

Tylko dzięki Snape'owi i Muzyce wytrwał jeszcze ponad dwa lata. To oni sprawili, że Harry jeszcze śpiewał. Pewnie nawet nie wiedział co robił. Ale, gdzieś głęboko, czuł Muzykę.

Ostatnie jego dni były jakby próbą... Odżycia. Udaną, czy nie?
Śpiewał. Udało mu się ponownie robić to, co kochał.
W jakimś małym stopniu odżył.

Jednak ostatecznie zmarł. Przynajmniej zrobił to we śnie, nie cierpiał więcej. Nie został również opuszczony. Ani przez Snape'a, ani przez Muzykę.

I tylko Severus pamiętał o tym, jak ważna była ona dla Pottera. Nawet po śmierci.

Znowu się popłakałam. Zaczynam już wtedy, gdy Potter ponownie śpiewa. Znowu. Za pierwszym razem było to, jakby przeczucie, że coś nadchodzi. Teraz, dlatego, że wiedziałam, co się stanie.

Jak za pierwszym razem to czytałam, pokochałam. Za to jak przeczytałam to teraz, w Twoim tłumaczeniu... Jest jakieś większe słowo niż "kochać"?

To opowiadanie jest śliczne. Naprawdę. I smutne. Co zresztą widać. Ja nie widzę tu jednego bohatera, Pottera, ale dwóch Pottera i Muzykę. Właśnie dlatego kilka razy pisana jest z wielkiej litery. Tutaj... Chyba właśnie Muzyka odgrywa większą rolę, niż Potter. Przynajmniej ja tak odczuwam. Ona jest najważniejsza. To ona pomaga Potterowi, utrzymuje go, towarzyszy mu. Aż do śmierci.

Bez niej, nawet Severus by się nie zmienił. Może, gdyby jej nie było, widziałby Harry'ego tak, jak w książkach Rowling? Kto wie, co by się stało, gdyby nie zobaczył go wtedy w Wielkiej Sali, śpiącego?

Uwielbiam szczęśliwe zakończenia. Z chęcią wepchnęłabym je wszędzie. Ale nie tu. To opowiadanie jest idealne takie, jakie jest. Nie zmieniłabym tu nic. I na pewno nie zmieniłabym tłumaczki, o!^^

Dziękuję za tłumaczenie. Świetny wybór opowiadania.
I weny. Do kolejnych.
Slay.

"...and Bingo was his name-o."

Ps.
Jeśli są tu głupoty, przepraszam. Komentarz pisany był na świeżo po przeczytaniu. I przez chorą Slay. Chorą i niewyspaną, o.^^


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Nie 13:08, 06 Maj 2012  
Leeni
Moderator działów
Moderator działów



Dołączył: 25 Kwi 2012
Posty: 167
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tczew
Płeć: Kobieta


Doktor habilitowana Kinga Bartoszewska - pseudonim medyczny "Leeni" - jest pod wrażeniem postępów jednostki badanej.
Widać je w kwestii wydzielania hormonu przecinkowego. Jego ilość wyraźnie się ustabilizowała, choć wciąż nie jest idealna. Zdarzają się wycieki tego hormonu do miejsc, w których nie powinien on się znaleźć i brak go w miejscach, w których jest to konieczne.
Mało znana, lecz częsta choroba zwana niepodmiotowcem widoczna jest u pacjentki. Unika ona wyrażania podmiotów zdań złożonych.
Podejrzewa się także dysfunkcję organizmu zwaną "czasoprzeszłoscią", która polega na stosowaniu czasu przeszłego.
Lekarz ma nieprzyjemne podejrzenie, iż pacjentka nie szanuje wystarczająco Boskiego Severusa Snape'a, którego imię w badanym tekście przekręciła pięciokrotnie.

Zalecane kuracje:
- znalezienie w umyśle wstążki o nazwie "automatyczna beta" i czytanie tekstu przy zabawie wstążką;
- znalezienie czasu i poproszenie Lekarki o wytłumaczenie zasad pracy nad hormonem przecinkowym;
- połykanie pigułek zaimkowych, dostępnych bez recepty u każdej Bety;
- pisanie, pisanie, pisanie;
- tłumaczenie, tłumaczenie, tłumaczenie.

Życzę zdrowia
Dok. Hab. K.B. Leeni


P.S.Lekarz wyrzeka się wszystkich błędów w tekście badanym, gdyż przyprawił mu on wielu godzin pracy. Szczególnie uciążliwa była "czasoprzeszłość".




Miniaturka bardzo mi się podobała. Wyłam przy końcówce jakby mnie szatan opętał. Odwołuję to, że nie lubię ficków ze śmiercią. Lubię, ale tylko dobre. Czyli, jeśli ktoś jeszcze nie zrozumiał, takie.
Piosenki są tu doskonale wplecione. Sam fick jest bardzo realistyczny i oryginalny.
Widzę, że jednak wstawiłaś do innych historii. Dobry wybór, bo pasowało praktycznie wszędzie.
Nie umiem się wypowiedzieć na temat stylu. No nie umiem. Ale przeczytałam szybko, więc... xD
Życzę Ci, Aniele, dużo czasu i Weny
Leeni
P.S. Czyżbym była niezastąpiona i kochana? Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Nie 13:15, 06 Maj 2012  
Zilidya
VIP
VIP



Dołączył: 25 Kwi 2012
Posty: 240
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wenopolis
Płeć: Kobieta


Poruszenie.
To słowo chyba najlepiej oddaje całość tej miniaturki. Od samego początku nie mogłam oderwać od niej wzroku, a uczucia przeplatały się na przemian z radością pasji Harry’ego do muzyki do smutku i rozpaczy jego odejścia.
Rozumiem bardzo dobrze uczucia chłopca do jednej piosenki, sama mam taką, która towarzyszy mi już od kilku lat i nawet nie ucząc się jej słów znam je na pamięć jedynie od słuchania jej w kółko.
Najbardziej jednak żal mi tu Severusa. Widać wyraźnie, że śpiew Pottera coś w nim przełamał i nawet jeśli nie był do końca kanonicznym charakterem spodobało mi się jego podejście. Nie przeszkadzało mu, że tyle czasu odwiedzał chłopaka. Zawsze był u jego boku, nigdy nie dawał za wygraną.
Śmierć chłopca na pewno mocno go zraniła, ale wolał by ten umarł w spokoju, niż dalej cierpiał w tym dziwnym stanie.


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Śro 20:53, 11 Lip 2012  
Nekierta
Cichy obserwator



Dołączył: 01 Maj 2012
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5



Długo się zabierałam za komentarz, bo byłam pewna, że od razu po przeczytaniu zacznę pleść bzdury. To zacznę od początku, już ochłonęłam.

Ze zniecierpliwieniem oczekiwałam tego tłumaczenia. Te krótkie zdania, które mi przesyłałaś, tylko podsycały moją ciekawość. Gdy powiedziałaś, że Lenik dostał już to do bety, to nie mogłam się doczekać. Wiedziałam, że to będzie coś innego. I nie pomyliłam się.

Czytałam to przy piosence i się wciągnęłam. Harry jest już od początku całkiem inny. Jest zdziwiony wszystkim, a obok niego ciągle jest muzyka. Już od najmłodszych lat ciągle mu towarzyszyła. Jego wyobrażenie Pokątnej jest całkiem inne od tego, jakie kiedykolwiek widziałam. Z początku przerażony, później zakochał się w magii, która ma swoją melodię. Autorka całkiem oryginalnie nie dopuściła do przyjaźni z Ronem i Hermioną, a stworzyła Harry'ego, który był samotnikiem, który ma tylko Muzykę. Tak jak Slay, myślę, że zasługuje ona na pisanie z dużej litery. Severus jest tutaj kompletnie inny, ale to chyba dlatego, że cała miniatura jest inna od tego, co zawsze się pojawia w fanfickach. Spokojny, opanowany. Zafascynowany Muzyką, która otaczała Harry'ego. Widział w nim tylko ją. Czy to dobrze? A może faktycznie widział też tego bezbronnego chłopca, którym był? Bo jednak na końcu trwał przy nim cały czas. Nie poddawał się...

Końcówki kompletnie się nie spodziewałam. Harry warzywkiem? Pomimo angstu w tekście miałam malutką nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Miało być. Przecież już powoli się udawało. Muzyka do niego dotarła. Nie udało się. Ryczałam jak głupia.

Weny, M. I czasu, żebyś mogła tłumaczyć takie perełki jak ta. Jesteś niesamowita. Udaje Ci się utrzymywać klimat, a wiem, że tego się obawiasz. Że zabraknie tego. Nie musisz się już tym martwić. Dałaś radę. Naprawdę.
Pozdrawiam
Nek


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Forum Strona Główna -> Bez ograniczeń -> [M][T] Cicho, słodko [HP/SS] +12 Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 1 z 1  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

   
  
 Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu  



fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin