PostWysłany: Śro 23:36, 25 Lip 2012   Temat postu:
Kohaku


Zilidya biorę, biorę i bardzo dziękuje Ci za komentarz skoro jak sama piszesz nie potrafisz się rozpisać Smile Właśnie siedzę i poprawiam 5 rozdział, a do tego piszę 22 ;P

  PostWysłany: Pon 20:11, 16 Lip 2012   Temat postu:
Zilidya


Oj, bierz się, bierz.
Może nie często komentuję, ale naprawdę śledzę historię całej czwórki bohaterów. Nie potrafię też za bardzo rozpisywać się w komentarzach, ale wiedz, że pilnie czytam i z niecierpliwością czekam na to, co stanie się z niedźwiedzimi synami i ich strażnikami. Wyleczysz chorego? Mam cichą nadzieję, że Luai zaopiekuje się Itralem i może nawet go wyleczy.
Co do Yavana mam mieszane uczucia, wiem, że to bracia, ale coś mi tu nie pasuje. A to, że ojciec chce dodatkowo pozbyć się drugiego syna, jeszcze bardziej zwiększa mój apetyt.
Co będzie dalej? Jak zachowają sie obaj strażnicy w tej sytuacji?
Mam masę pytań, ale poczekam, aż sama pokażesz rozwiązania.

  PostWysłany: Nie 0:21, 01 Lip 2012   Temat postu:
Kohaku


Leeni bardzo dziękuje za poprawki i od razu wprowadziłam je do tekstu Smile
Jesteś chyba pierwszą osobą, która ma problem z imionami postaci Very Happy Myślę jednak, że z kolejnymi rozdziałami utrwalą się one szybko Smile Yavan na pewno jeszcze pokaże swoją dorosłą twarz, a mnie zagubionego chłopca Smile Haha a Itral, bardzo się cieszę, że przypadł Ci do gustu i że choroba może być wyznacznikiem sympatii Very Happy Chociaż do mnie także bardziej przemawiają postacie cierpiące na coś xD
No nie trudno domyśleć się kto z kim zostanie Smile I nie ukrywam, że Twoje przypuszczenia co do tego są trafne Smile
Jeszcze raz dziękuje za komentarz i postaram się w najbliższym czasie poprawić 5 rozdział Smile

Jett Very Happy Nawet nie wiesz jak się cieszę z Twojej opinii ^__^ Zważywszy na fakt, że jesteś dla mnie wzorem do naśladowania Smile
Coś czuję, że jeszcze moje opisy Cię zaskoczą i nie zdziwię się jak będziesz miała ich nieco dość. Chociaż może okaże się, że wręcz na odwrót Smile Tutaj akcja idzie do przodu, potem nieco zwolni z powodu pewnej sytuacji, ale mam nadzieje, że nadal historia będzie wzbudzać ciekawość Smile
Pierwsza osóbka, którą bardziej przyciągnął Nuvath Smile Z czego się cieszę, bo jak patrzę na statystyki sympatii, biedny zawsze pozostawał na końcu xD
Dziękuje Ci jeszcze raz za komentarz! Z chęcią wezmę się za poprawianie kolejnego rozdziału :>

  PostWysłany: Czw 10:11, 28 Cze 2012   Temat postu:
jett


Będąc w szale przeprowadzki, przed samym finiszem właściwie - więc w tym najgorszym punkcie, miałam zamiar w ramach odpoczynku przeczytać tylko jeden rozdział, ale się nie dało. "Przekleństwo krwi" intryguje, wciąga i sprawia, że chce się czytać dalej rozdział za rozdziałem.

Pierwsze słowo, jakie mi się tutaj nasuwa, to: intensywne. Intensywność jest zarówno w akcji, jak i w opisach. Te rozdziały, chociaż niezbyt długie, są pełne emocji: emocji rodzeństwa względem siebie, emocji związanych z rodową historią: przeszłością i teraźniejszością, emocji napadu i ucieczki, i walki, i tych strażników, którzy przychodzą z ratunkiem. Akcja przedstawiona w pierwszych rozdziałach sama w sobie nie jest skomplikowana: mamy podróż, przerwaną atakiem zbójców, próbę ucieczki, wreszcie walkę o życie i pomoc w postaci Nuvatha i Luaia, a to wszystko w jednej scenerii. Ale wokół tego prostego, zdawałoby się, zdarzenia wspaniale budujesz i odkrywasz swój świat i bohaterów. Bo mamy już silną więź łączącą braci, wgląd w ich ród, chorobę Itrala z wszelkimi jej konsekwencjami tak osobistymi, rodzinnymi, jak i politycznymi, tajemnicę związaną z tą chorobą (i jak dla mnie genialny jest ten rozdział pomiędzy sposobem, w jaki Itral postrzega swoją słabość, i tym, co widzi (wie) Luai, gdy odkrywa Pieczęć Krwi), intrygę - bo czy na drodze to rzeczywiście byli zbójcy?

Poza tym, że bardzo plastycznie, szczegółowo, ale przy tym z umiarem i bez przynudzania prowadzisz opisy, które naprawdę są mocną stroną tego tekstu, to równie zgrabnie nakreślasz bohaterów. Nie rozumiem, dlaczego uważasz ich kreację za swój słaby punkt. Są zróżnicowani - przynajmniej głównej czwórki, pokazanej w tych rozdziałach, nie da się między sobą pomieszać. Nie dostrzegam też w nich "papierowatości" - i nie przypuszczam, żeby takie coś miało wystąpić w przyszłości. Najbardziej spodobał mi sie Nuvath - nie wiem, czy to będzie stały punkt w jego zachowaniu, ale ujął mnie krnąbrnością i takim nieznacznym rozdźwiękiem między tym, czego oczekuje od niego jego zakon (i czemu z pewnością sam bardzo nie chce się sprzeciwiać), a tym, co ta jego zagrożona bluźnierstwami dusza chciałaby dla niego samego. Yavan zaimponował mi odwagą, gdy próbował walczyć z napastnikami i gdy z determinacją ruszył na pomoc bratu. Widać w nim charakter. Itral generalnie bardzo mnie intryguje; szanuję jego wybory i to, w jaki sposób przyjmuje konsekwencje "przekleństwa", które przecież nie jest jego winą. Natomiast u Luaia, o którym na razie mam najmniej do powiedzenia, podoba mi się jego opanowanie i spokój. Mam wrażenie, że Nuvath ma szczęście, że właśnie jego ma za towarzysza.

W trzech słowach, krótko: podoba mi się. Mam zamiar śledzić "Przekleństwo Krwi". Pozdrawiam!

  PostWysłany: Nie 22:50, 10 Cze 2012   Temat postu:
Leeni


Uch, uch, uch, jakie to długie. I jak mi się nie chce komentować! <p> Ale muszę, bo ten Pomidor zaraz znów zepsuje mi liczbę... Betowała jakaś nieznana mi DemonLinka. Proszę jej przekazać, że ją lubię.
Błędy na początek. (Proszę, popraw je, bo zauważyłam, ze nie zwróciłaś uwagi na to, co wytknęła ci Zil) I jeszcze zmień nazwę tematu, skoro wrzuciłaś już czwarty rozdział.
Rozdział pierwszy.

Kohaku napisał:
Patrzył ze złością na swoje palce, które po paru sekundach od zdjęcia z nich skórzanych rękawiczek, wyściełanych od środka białym futrem, zostały zaatakowane przez chłód. Siedzący naprzeciw niego Itral, jego starszy brat widząc to, szybko nałożył je z powrotem.

Bez przecinków po rękawiczek i futrek. Po brat przecinek.

Kohaku napisał:
Yavan... wywodzisz się z królewskiego rodu, dlatego jest to konieczne - urwał Itral nie mając zamiaru dalej tego tłumaczyć.

Po koniecznie kropka. Po myślniku: Itral urwał, nie mając...

Kohaku napisał:
- Wybacz - rudzielec ułożył głowę na kolanach brata, całkowicie odrzucając złość, która jeszcze chwilę temu go ogarnęła.

Po wybacz kropka. Rudzielec z dużej.

Kohaku napisał:
Itral odetchnął z ulgą i dotknął jego włosów uprzednio ściągając mu kaptur.

Po włosów przecinek.

Kohaku napisał:
Chociaż może lepiej byłoby gdyby umarł?

Przed gdyby przecinek.

Kohaku napisał:
- Już dobrze... - szepnął odsuwając chustkę od ust.

Po szepnął przecinek.

Kohaku napisał:
Szybko schował ją w połach płaszcza doskonale wiedząc, że widniała na niej krew.

Po płaszcza przecinek.

Kohaku napisał:
objął go mocno, przylegając do torsu Itrala.

Objął z dużej.

Kohaku napisał:
Odsuń się

Kropka na końcu.

Kohaku napisał:
Yavan dotknął idealnie zrobionych małych kłów zwierzęcia, przesuwając po nich z niechęcią.

Co przesuwając.

Kohaku napisał:
Itral przesunął jednak spojrzeniem po niebieskich liniach, okalających czoło przyszłego władcy.

Bez przecinka.

Kohaku napisał:
Tatuaż, który także posiadał obecny król, a który został wpisany w ich tradycję od początku istnienia kraju.

który posiadał także

Kohaku napisał:
Królewski Tatuaż, wykonywany rytualnie przez Mistrza Tatuażu.

Bez przecinka.

Kohaku napisał:
Mężczyzna odziany w typowy żołnierski mundur z narzuconym na niego grubym płaszczem, uśmiechnął się do nich oszczędnie.

Bez przecinka.

Kohaku napisał:
spytał, próbując nie wpatrywać się w jego zaczerwienioną od mrozu twarz, na której to na lewym policzku widniała głęboka blizna, przecinająca całą jego powierzchnię.

Bez ostatniego przecinka.

Kohaku napisał:
- Nie spodziewaj się atłasów i złota dopóki nie przejdziemy przez zaprzysiężenie ze swoimi panami - starszy mężczyzna spojrzał na las przed nimi, a dalej na wyłaniające się z niego, potężne i piękne szczyty gór Błękitu.

Po Złota przecinek. Po panami kropka. Starszy z dużej.

Kohaku napisał:
Między lasem, a górami znajdowała się dolina - tam właśnie mieli spotkać się z synami niedźwiedziej krainy, którym mieli służyć do końca swojego życia.

Bez pierwszego przecinka.

Kohaku napisał:
nuta złości wplotła się w głos Nuvatha.

Z dużej litery.

Kohaku napisał:
Czerwień włosów silnie kontrastowała z szarością futra, w który był przyodziany.

w które

Kohaku napisał:
uniósł wzrok, patrząc na oddalającego się towarzysza.

Z dużej litery.

Kohaku napisał:
- Błędy są nauką

Kropka na końcu.

Kohaku napisał:
- Dziękuje ci, bracie.

Dziękuję

Kohaku napisał:
Na jego krwiście czerwone włosy spadł puch białego śniegu.

krwiścieczerwone

Kohaku napisał:
Jego żelazna maska, otulała prawie całą jego twarz, ukazując tylko część oczodołu i warg.

Bez pierwszego przecinka i drugiego jego.

Kohaku napisał:
Tuż obok niego stała wysoka kobieta, odziana w farbowane na purpurę futro.

Bez przecinka.

Kohaku napisał:
Chyba, że będzie to konieczne, więc nie szukaj zwady bracie.

Bez pierwszego przecinka.

Kohaku napisał:
- Możemy się zabawić, a ty stawiasz jakieś warunki - młodszy mężczyzna westchnął ciężko.

Kropka po warunki, młodszy z dużej.

Kohaku napisał:
- Przysięgam

Kropka na końcu.

Kohaku napisał:
- W końcu mówisz jasno - cicho odeszli od wcześniejszego miejsca i ruszyli w stronę gór.

Po jasno kropka i Cicho z dużej litery.

Kohaku napisał:
- Jak coś zauważysz, czekaj na mnie.

Jeśli.

Kohaku napisał:
- Wiem

Kropka.

Kohaku napisał:
Nuvath patrzył przez chwilę jak mężczyzna wolno schodzi niżej, po czym ruszył dalej.

Przed jak przecinek.

Kohaku napisał:
rudowłosy szarpnął się, tym samym odsuwając się od starszego brata.

Rudowłosy z dużej.

Kohaku napisał:
Ślady pozostawione przez nich, wyraźnie niczym ciemna wstęga rysowały się na tle jasnej połaci śniegu.

Bez przecinka.

Kohaku napisał:
Skupił całą energię na niej i na bieli, otaczającej cały jego umysł.

Bez przecinka.

Kohaku napisał:
głos rudzielca pełen był strachu i bólu.

Z dużej litery.

Kohaku napisał:
ostry ból niespodziewanie wypełnił płuca Itrala, nie dając skończyć zdania.

Z dużej litery.

Kohaku napisał:
teraz to młodszego brata wypełniła złość, cała ta sytuacja go przerażała.

To samo.


Rozdział drugi.
Kohaku napisał:
Zupełnie, jakby narząd mowy był przez ich rasę rzadko używany.

Bez przecinka.

Kohaku napisał:
– Nawet, jeśli chcą nas porwać, myślisz, że będą nas dobrze traktować?

Bez pierwszego przecinka.

Kohaku napisał:
Otworzył oczy, ale widok, jaki się przed nim rozciągnął wypełnił mu serce trwogą.

Przed wypełnił przecinek.

Kohaku napisał:
Duży jelec w formie długich ramion, ozdobiony był prosto, a sama garda także nie wyróżniała się niczym szczególnym.

Bez pierwszego przecinka.

Kohaku napisał:
Złapał oburącz miecz i poczuł jak furia zalewa jego umysł.

Przed jak przecinek.

Kohaku napisał:
Był zły na siebie, że nie potrafił kontrolować jej tak jakby sobie tego życzył.

Po tak przecinek.

Kohaku napisał:
Zorientowawszy się, że czuje się już lepiej, przysunął się do kobiety widząc, że i ona powoli dochodziła do siebie.

Po kobiety przecinek.

Kohaku napisał:
Tylko dlaczego chcąc zgładzić niedźwiedzich synów – rozdzielili ich?

Przed chcąc przecinek.


Rozdział trzeci.
Kohaku napisał:
Szczyty z białymi czapami pięły się dumnie ku górze, muskane nieśmiało promieniami słońca, spływającymi spomiędzy poszarpanych chmur.

Bez ostatniego przecinka.

Kohaku napisał:
Roztaczający się u ich stóp dywan sennego lasu, przywodził na myśl zamarłą w wyczekiwaniu armię.

Bez przecinka.

Kohaku napisał:
Nawet, jeśli była ona cienka i znikoma, a on sam tak naprawdę w nią nie wierzył.

Bez pierwszego przecinka.

Kohaku napisał:
W pamięci wciąż miał chwilę, gdy zerwał się z miejsca, zostawiając brata wraz zresztą napastników.

z resztą

Kohaku napisał:
Jak dawno zapomniany sen ujrzał własną matkę, trzymającą ów sztylet w szczupłych dłoniach.

Bez przecinka.

Kohaku napisał:
Początkowa pewność i żądza mordu bijąca od nich, została zabarwiona strachem i wątpliwościami.

Bez przecinka.

Kohaku napisał:
Ciało pokryte w niepełni pierzem, połyskiwało srebrzyście, a skrzydła imponująco górowały nad jego sylwetką, linią i kształtem piór nasuwając obrazy lotu.

Pierwszy przecinek przesuń przed nasuwając.

Kohaku napisał:
Luai powiódł wzrokiem po trzech ciałach, leżących niedbale w połaci śniegu.

Bez przecinka.

Kohaku napisał:
Wpatrywał się w las, ale to oczami umysłu wyczuwał nieznany ruch, aurę białej poświaty, która zapewne była tylko zasłoną, postawioną przed nim, i niczym więcej.

Bez ostatnich dwóch przecinków.

Kohaku napisał:
Zadanie, które wyryto na papirusie jego życia było jedynym, któremu miał się poddać.

Po życia przecinek.

Kohaku napisał:
Ciała napastników drgnęły, niczym w pośmiertnym skurczu.

Bez przecinka.


Rozdział czwarty.
Kohaku napisał:
Zatrzymał się, by uspokoić dawno uśpione zmysły, które wyczuwając prawie zapomniany zapach, wstrząsnęły gwałtownie całym ciałem mężczyzny.

Po które przecinek.

Kohaku napisał:
Czas, którym mężczyzna otulił swoje dawne istnienie warstwami zapomnienia, całkowicie wymazały z jego pamięci obrazy, słowa i przede wszystkim instynkty.

wymazał

Kohaku napisał:
Czuł, jak druga strona jego duszy wręcz wczepia się w tą pierwszą, chcąc już na zawsze się z nią scalić.



Kohaku napisał:
Wyczuł jak drzemiąca w nim moc burzy się, pajęczyną ostrego bólu próbuje spenetrować ciało w poszukiwaniu tego, co przed chwilą zostało zerwane.

Przed jak przecinek.

Kohaku napisał:
Czuł się, jakby powrócił do domu, po długiej, ciężkiej podróży.

Bez przecinka po domu.

Kohaku napisał:
Mężczyzna odetchnął ciężko, dając sobie chwilę czasu na uspokojeniu tak ciała, jak i emocji.

uspokojenie

Kohaku napisał:
Pasma czerwonych włosów, opadły na jego twarz, przyklejając do spoconej skóry, gdy odrzucił do tyłu kaptur.

Bez pierwszego przecinka.

Kohaku napisał:
Pozwolił swoje krwi na nowo utkać miejsca, które zostały uszkodzone.

swojej

Kohaku napisał:
Przechodząc obok ciał zabitych, uwagę strażnika przykuł jasny blask, jaki rozbłysnął między warstwami ubrań jednego z nich.

Gdy strażnik przechodził obok ciał zabitych, jego uwagę przykuł jasny blask, jaki rozbłysnął między warstwami ubrań jednego z nich.

Kohaku napisał:
Serce przyspieszyło, gdy ujrzał ciemno purpurowe linie, niczym sieć małych żyłek rozchodzących się po klatce piersiowej.

Ciemnopurpurowe i bez ostatniego przecinka.

Kohaku napisał:
Luai nie namyślając się dłużej, zdjął z pleców niewielki pakunek, a z jego głębi wyciągnął małe zawiniątko z czarnego atłasu.

Przed nie przecinek.

Kohaku napisał:
Ciałem leżącego szarpnął kolejny atak, wydobywając z niego kolejną cienką nić krwi, spływającą z kącika ust.

Bez ostatniego przecinka.

Kohaku napisał:
Mimo chłodu, które gościło w jego ciele, musiał zostać ogrzany.


UFF. Poradź becie, żeby sprawdzała o jeden raz więcej przed wysłaniem ci, bo trochę błędów jednak pominęła.
Mylą mi się bohaterowie. Czemu oni mają takie trudne imiona?!
Tego rudzielca, następcę tronu, lubię. Jest sympatyczny, ale pokazałaś go jako dziecko i trudno sobie czytelnikowi wyobrazić, że kocha jakiegoś mężczyznę, ten drobny, delikatny chłopiec...
Jego starszego brata wręcz uwielbiam. Przystojny, niegłupi, poświęcający się a przy tym chory... Czego pragnąć więcej?
Gostek na N. Jak znam życie, przypadnie mu nasz rudzielec, a temu na L - tamten chory. I N, i L lubię, są obaj sympatyczni i słodcy, ale tego pierwszego chyba bardziej...
Więcej proszę!
Leeniś

  PostWysłany: Wto 13:51, 08 Maj 2012   Temat postu:
An-Nah


Ale wiesz, ja nie olewam egzaminów, jakbym to robiła, to nie miałabym takich dobrych wyników. Ale po prostu bym zwariowała, gdybym zajmowała się tylko nauką. Muszę mieć odskocznię, bo mózg mi wysiądzie. Podziwiam, jeśli jesteś w stanie skupić się tylko na nauce.

  PostWysłany: Pon 13:38, 07 Maj 2012   Temat postu:
Kohaku


Ome napisał:

Przecinki są bardzo ważne, to raz - a dwa, ja mam przecinkową obsesję. Na studiach mi ją wyrobiono, jest nieuleczalna i bardzo dobrze nam się ze sobą żyje Wink



Zazdroszczę Smile Chętnie podbiorę Ci tej wiedzy Very Happy

An-Nah napisał:
Kkohaku, to ty nie wiesz, że najlepiej się prokrastynuje pisząc? Sesja egzaminacyjna to najlepszy czas na pisanie, kiedy szukasz sobie wszelkich możliwych zajęć, żeby się nie uczyć - wtedy się pisze najlepiej :3
Więc trzeba to wykorzystać i pisać. Nie, nie namawiam do olania sesji, ale jakąś odskocznie od nauki trzeba mieć!


An u mnie działa to na odwrót xD Bo w sesji tworzy mi się hierarchia co jest ważne, a co nie w tym okresie. I niestety pisanie jest niżej, a nauka i projekty na uczelnie wskakują na początek xD

  PostWysłany: Pon 7:42, 07 Maj 2012   Temat postu:
An-Nah


Kkohaku, to ty nie wiesz, że najlepiej się prokrastynuje pisząc? Sesja egzaminacyjna to najlepszy czas na pisanie, kiedy szukasz sobie wszelkich możliwych zajęć, żeby się nie uczyć - wtedy się pisze najlepiej :3
Więc trzeba to wykorzystać i pisać. Nie, nie namawiam do olania sesji, ale jakąś odskocznie od nauki trzeba mieć!

  PostWysłany: Nie 23:12, 06 Maj 2012   Temat postu:
Ome


Tak tylko pokrótce tu odpiszę, że bardzo się cieszę z tego, co dał Ci mój komentarz, zwłaszcza z tej radości autorskiej Smile
Przecinki są bardzo ważne, to raz - a dwa, ja mam przecinkową obsesję. Na studiach mi ją wyrobiono, jest nieuleczalna i bardzo dobrze nam się ze sobą żyje Wink
Owocnego poprawiania piątego rozdziału, czekam na niego.

  PostWysłany: Nie 19:12, 06 Maj 2012   Temat postu:
Kohaku


Ome, dziękuje za komentarz! Very Happy Z jednej strony czuję jak moja wena mnie ogarnia i pragnie dalej pisać, ale z drugiej strony rzeczywistość ściąga mnie na ziemie i karze zająć się zbliżającą sesją :C

Trudno coś mi napisać, bo zawsze się raduje jak komuś spodoba się moje opowiadanie. Wtedy jednak zawsze brakuje słów, aby to wyrazić.

Wszystkie plus, które wymieniłaś, zwłaszcza jeśli chodzi o fabułę, trzymanie tajemniczości, czy chociażby kreowanie postaci, w moim osobistym odczuciu uważałam, właśnie za te słaby punkty opowiadania Wink Może dlatego, że wynika to raczej ze spontaniczności niż z planowania. Przynajmniej początek, bo teraz już wszystko ładnie i mniej więcej opracowuje.

Co do długości rozdziałów, to z każdym kolejnym jest więcej stron Smile Kiedyś napisanie 4 było dla mnie ciężkie, teraz próbuję dobijać do 8-9. Jak na razie udaje się Smile

Jejku ale mnie zmotywowałaś! Idę poprawić 5 rozdział!

Dziękuję tez za poprawki i rady. Zwłaszcza za ostatnio odnośnie przecinków Smile Zauważyłam, że są bardzo ważne i źle osadzone mogą niecnie zmienić znaczenie zdania Wink

Jeszcze raz dziękuje!

  PostWysłany: Nie 17:54, 06 Maj 2012   Temat postu:
Ome


Ha, no i przeczytałam!
Od strony technicznej tylko parę uwag, z dwóch powodów: po pierwsze, Lionka wyraźnie wykonała dobrą robotę jako beta, po drugie, jeśli w dalszych częściach zaplątało się coś, co jeszcze wymaga poprawki, to zwyczajnie nie wychwyciłam. Uwagi:

Tytuły — bez kropek na końcu (rozdział pierwszy i trzeci).

Cytat:
urwał Itral nie mając zamiaru dalej

Przecinek po „Itral”; wszystkie imiesłowy przysłówkowe współczesne, czyli na –ąc, wydziela się w zdaniu przecinkami. Na ogół przestrzegasz tego w tekście, ale gdzieniegdzie zdarzały się braki.

Cytat:
Wybacz - rudzielec ułożył

Kropka po „wybacz”, a „rudzielec” wielką.

Cytat:
Ciemno srebrne znaki

„Ciemnosrebrne” łącznie.

Cytat:
Chyba, że będzie to konieczne

Bez przecinka — to zestawienie w rodzaju „mimo że” czy „tym bardziej że”, czyli zachodzi w nim tak zwane cofanie przecinka.

„Rudzielca” mogę przyjąć jako sposób, w jaki Itral czasem myśli o Yavanie – ale „rudowłosy”, który pojawił się ze dwa razy, już mi zazgrzytał.

To tyle in minus. In plus: podobają mi się opisy — są klimatyczne, plastyczne, pozwalają wszystko zobaczyć. Do tego opisujesz i wygląd, i przestrzeń, i te elementy, które mają znaczenie dla historii. Poza tym opisy te wprowadzane są płynnie, nie na zasadzie „jest A, to teraz wyrecytuję, jak wygląda, nieważne, że akurat pasuje to jak pięść do nosa do całej sceny”; co więcej, nie lecisz schematem anatomicznym: od góry do dołu, blablabla, wszystkie części ciała odhaczone, tę postać mam z głowy — poszczególne kawałki opisywanego wyglądu skądś się biorą, są osadzone w kontekście: to odziedziczone, to nietypowe dla rodu/ludu, to budzi zazdrość, to może być dla postaci problemem. Naprawdę mi się podoba — bo dostaję nie tylko opis wyglądu, ale i od razu pewne informacje o krainie, o rodzie, o mentalności ludzi, wśród których żyją bohaterowie.
Imiona też odbieram pozytywnie — w fantasy bardzo nie lubię tego, co postrzegam jako imiona wydumane, takie, które trudno wymówić bez połamania sobie języka (i tych biednych szarych komórek, które próbują owe imiona/nazwy spamiętać). U Ciebie imiona dają smak fantasy — ale nie są nazbyt przyprawione, tak bym to ujęła.

Sama fabuła wygląda szalenie interesująco — te różne elementy, które zarysowują rozdział po rozdziale kulturę, pobudzają moją ciekawość. Wszystko, co na razie zostało powiedziane o Pieczęci/Przekleństwie Krwi, przykuwa uwagę — a ponadto widać, moim zdaniem, że panujesz nad tajemniczością, nad całym pomysłem, i masz przemyślane oraz zaplanowane to, co chcesz pokazać.
Same postacie to kolejny plus — niby niezbyt długo się z nimi obcowało, a już każda rysuje się jakoś konkretnie. Miłość i przywiązanie Yavana do brata są wzruszające, podobnie jak starania Itrala, by zapobiec w przyszłości poczuciu winy, jakie młodszy chłopak mógłby odczuwać.
Do tego uwaga o emocjach, jakie w Yavanie budził dowódca straży, spodobały mi się — z powodu tego dodatku:

Cytat:
Krąg wilka, z którego ten pochodził i którego barwy nosił, czyli fiolet, jak reszta kręgów patrzyła raczej mało przychylnie na tego typu relacje, chociaż nie były one potępiane”.


Zobaczyłam w tym taki... realizm kulturowy. Pewne rzeczy istnieją jako stały i naturalny element albo też na marginesie czy jako zupełne tabu — tu akurat jako margines.
A, i tu od razu uwaga techniczna: „krąg wilka — patrzył raczej”, nie „patrzyła, a „jak reszta kręgów” oddziel przecinkiem od „patrzył”. To zdanie ogólnie nieco mi zgrzyta, ponieważ rozbicie poszczególnych części sprawia, że całość jest nieco niejasna. Owszem, po przeczytaniu rozumiem, o co chodzi, ale jednak zdanie to nie jest dostatecznie klarowne.
Pozostając przy emocjach — przemawia do mnie sposób, w jaki je pokazujesz i opisujesz.

Zastanawia mnie jedna rzecz: rozdziały same w sobie są krótkie (z ciekawości sprawdziłam w Wordzie — mają kolejno sześć, pięć, cztery i trzy strony. Z jednej strony uważam, że to krótkie teksty, ale z drugiej — umieszczasz w tych niedługich partiach naprawdę dużo, każdy rozdział jest treściwy i tak naprawdę trudno mi odbierać ich rozmiary krytycznie.

Jeszcze co do przekleństwa, którym naznaczony jest Itral: podobał mi się sposób, w jaki pokazałaś porwanie, próbę spalenia „odmieńca” — oraz atak przypuszczony na oprawców. To, co Itral nosi w sobie, jest fascynujące: mordercza broń, ale broń obosieczna, coś, co go tak naznacza, ciąży nad nim, jednocześnie zaś może być ochroną. Widać, jaką wartość mogła stanowić Pieczęć Krwi; chętnie poznałabym dokładną historię dotyczącą tego daru/przekleństwa.

Podsumowując: mam brzydkie podejrzenie, że właśnie w najlepsze zajmujesz trzecie miejsce w moim „nie lubię fantasy, ALE”, obok An-Nah i Vil. Nieładnie tak się wpychać w cudze „nie lubię tego” i zmuszać człowieka do dodawania „ale”, nieładnie.
Wpychaj się i zmuszaj mnie dalej! Very Happy

  PostWysłany: Sob 12:48, 05 Maj 2012   Temat postu:
Kohaku


Rozdział 4: Tropiciel krwi


Luai szybko dostał się na skraj doliny, gdzie górzysty teren ustępował równemu, opadającemu na dno, dalej dając początek lasom. Odór krwi nagle wypełnił mu płuca. Musiał wstrzymać oddech, aby jej smród nie wywrócił mu żołądka. Zatrzymał się, by uspokoić dawno uśpione zmysły, które, wyczuwając prawie zapomniany zapach, wstrząsnęły gwałtownie całym ciałem mężczyzny. Głos pewny, ale szorstki rozniósł się po każdym zakątku. Czas, którym mężczyzna otulił swoje dawne istnienie warstwami zapomnienia, całkowicie wymazał z jego pamięci obrazy, słowa i przede wszystkim instynkty. Teraz spłynęły one falami, bijąc niemiłosiernie barwami, dźwiękami, wyobrażeniami dawnych ludzi, ich emocji, rozbijając się o bariery jego umysłu. Głód wył spod ich powierzchni, gdy szarpnięciem przebiły się do jego świadomości.
Luai zamknął oczy, próbując pochwycić ten niespodziewany atak. Czuł, jak druga strona jego duszy wręcz wczepia się w tę pierwszą, chcąc już na zawsze się z nią scalić. Zachwiał się i pozwolił ciału opaść na śnieg. Nie chciał ryzykować upadku. Nie miał szans zatrzymać w sobie gwałtownych przemian, które bezwolnie ponownie stawały się całkowicie częścią jego samego. Dawno temu wyrzekł się ich, wymazał z pamięci część tej duszy i jej imię. Na mieczu widniał tylko pierwszy człon, teraz jednak zlane dusze zmieniły go w bezużyteczny kawał metalu. Broń była mu posłuszna jedynie dzięki więzi z czystością imienia duszy, z Magią Strażnika.
Wyczuł, jak drzemiąca w nim moc burzy się, pajęczyną ostrego bólu próbuje spenetrować ciało w poszukiwaniu tego, co przed chwilą zostało zerwane. Luai z trudem ściągnął z pleców oręż, jego ciężar nagle stał się nieznośny, a dotyk parzący. Odrzucił go od siebie i ponownie skupił na walce, która rozgrywała się w jego wnętrzu. Na szczęście miał jeszcze dwa bliźniacze, krótkie ostrza, niezwiązane bezpośrednio z Magią Strażnika. Poddał się silnej fali duszy. Stanął z nią twarzą w twarz i przyjął wszystko, co posiadała. Wbiła się w niego bez opamiętania, jak dawna ukochana, zalała go i wchłonęła. Pocałunek stał się tylko drogą do jego serca, zwinnie wstąpiła w nie i stali się jednością. Wszelki ruch ustał, a zastąpiła go cisza i ciepło, które przyjął ze łzami dziecka.
''Na zawsze...'' – rozbrzmiał jej głos, poruszając jego sercem. Emocje, które mu przesłała, mocno nim wstrząsnęły. Czuł się, jakby powrócił do domu po długiej, ciężkiej podróży. – ''…Tropicielu Krwi...''
Mroźne powietrze wdarło się w jego gardło, szarpnięciem wyciągając jego świadomość z poprzedniego stanu. Zimno i chłód stały się bardziej nieznośne w porównaniu z ciepłem, które zagościło w jego duszy. Otrząsnął się i spojrzał przed siebie. Wszystko wyglądało inaczej, nawet powietrze nabrało bardziej metalicznego posmaku. Śnieg każdym zagięciem drobnego puchu błyskał i mienił się w jego źrenicach. Nagle wszystko dookoła odkryło przed nim swoje ukryte walory i tajemnice. Złowrogo szumiący las jednak nadal był strefą, w której gęstwinę nie potrafił wniknąć, aby odkryć, kto nią włada. Mężczyzna odetchnął ciężko, dając sobie chwilę czasu na uspokojenie tak ciała, jak i emocji. Wbił palce w połać śniegu i westchnął. Ból odpływał, a on wyczuwał pajęczynę życia, w tej, jakby się wydawało, martwej materii. Radość wypełniła jego serce. Gwałtownie jednak odsunął ją, przypominając sobie, co sprawiło, że powrócił do dawnej istoty swej duszy. Zmrużył oczy i silniej odczuł wcześniejszą woń krwi. Sam nie wierzył, że zapach może być tak intensywny, zabarwiony dawno zapomnianą magią, która przyciągała jego zmysły jak kusząca kochanka. Jednak pod tą płachtą kryło się przekleństwo, które wyczuwał od razu.
Uniósł się ostrożnie, podpierając rękoma i otrzepując ze śniegu. Myślami nadal był przy tym, co wychwyciły jego zmysły. Nigdy nie zdarzyło mu się spotkać kogoś lub coś przesiąkniętego Pieczęcią Krwi. Z jednej strony przerażała go myśl, jeśli okaże się, że jest ona wrodzona i dana osoba aż do dziś nie była świadoma tego, co nosi ze sobą. Luai wolał pierwszą ewentualność, wtedy jeszcze byłby w stanie coś zrobić. Cieszył się w duchu, że przez cały czas miał przy sobie rzeczy stanowiące o istocie Tropiciela Krwi. Oto jego los został pchnięty na właściwe tory.
Z nowymi zapasami siły ruszył w stronę źródła krwi. Nie zszedł do doliny, a nadal poruszał się na po jej obrzeżach, skąd miał lepszy widok na teren. Skradał się, aż w końcu stanął za niewielkim głazem, który musiał osunąć się ze zbocza. Woń była silna, gęstniała ciasnym kokonem wokół niego. Wychylił się, a to, co ujrzał na dnie doliny, zaparło mu dech w piersi. Czerwień krwi wyraźnie rysowała się na śniegu, z jego miejsca widoczna idealnie. Niczym szkarłatny symbol raziła, kontrastując z bielą. Tu zapach był znacznie intensywniejszy, powietrze dookoła stało się ciężkie, nie pozwalając na swobodny oddech. Dwie postacie wciąż walczyły ze sobą. Przekleństwo biło czerwoną aurą od tej stojącej nieruchomo, wokół której wirowały krwawe ostrza. Jego przeciwnik był mocno zmęczony, ataki wypuszczał rzadko, sam ciągle zmuszany do obrony. Został tylko on, jego towarzysze leżeli obok, bezlitośnie pozbawieni życia. Ostrza z morderczą radością bawiły się nim, atakując od niechcenia.
Luai zamknął oczy, doskonale widząc oczami umysłu, jak cztery pary ostrzy zwinnie przeszywają w końcu ostatniego przeciwnika, rozrywając jego ciało na strzępy. W tym samym momencie powietrze zafalowało. Luai uniósł powieki, prawie w ogóle nie oddychając. Pasma czerwonych włosów opadły na jego twarz, przyklejając do spoconej skóry, gdy odrzucił do tyłu kaptur. Skupienie pozwalało mu dojrzeć żyłki krwi w powietrzu. Źrenice lekko się zwęziły i z daleka wydawały się pionowymi kreskami jak u węża, nabierając przy tym jasnoczerwonej barwy. Od razu doszło go rytmiczne bicie serca. Nagle jednak kontakt urwał się, a on omal nie wywrócił się, chwytając w ostatniej chwili skały. Opadł na kolana, przyciskając czoło do śniegu. Zerwanie szarpnęło nim, wywołując ból i niewytłumaczalne uczucie oparzenia. Pozwolił swojej krwi na nowo utkać miejsca, które zostały uszkodzone.
Uniósł się i wolno począł schodzić na dno doliny. Śnieg utrudniał to, ale w końcu dotarł na dół, cały czas obserwując to, co się stało. Postać w czerni, która kierowała krwawymi ostrzami, leżała na ziemi niczym martwa. Same ostrza stały się jedynie krwawymi rozbryzgami. Gdy strażnik przechodził obok ciał zabitych, jego uwagę przykuł jasny blask, jaki rozbłysnął między warstwami ubrań jednego z nich. Pochyliwszy się, sięgnął i chwycił zimną, metalową ozdobę. Rozłożył dłoń i ujrzał niewielkich rozmiarów broszę. Wykonana była z ciemnego metalu, prosta, choć o przedziwnym kształcie. Jednak szybko Luai zorientował się, co przedstawiała. Sowi łeb odwzorowany był tak, aby na pierwszy rzut oka nie został rozpoznany. Już po chwili zarysował się dziób i ciemne, świdrujące ślepia. Niepokój wypełnił serce mężczyzny. Gdzieś już widział wizerunek tego ptaka, jednak nie potrafił w zakątkach swojego umysłu znaleźć odpowiedniego wspomnienia. Jego uwagę przykuł gwałtowny kaszel ze strony człowieka, którego podejrzewał o przekleństwo. Schował broszę i szybko ruszył w jego kierunku. Zdumiał się, widząc młodego mężczyznę. Był pewny, że będzie to dziecko. Przekleństwo szybko rozprawiało się ze swoimi właścicielami w młodym wieku. Uklęknął przy nim. Twarz miał szczupłą, przeraźliwie bladą, umazaną krwią. Głowę otaczały potargane, czarne włosy. Nagle jego ciałem wstrząsnął ponownie dreszcz. To dało mężczyźnie pewność, że żyje. Zapach magii oplatał chłopaka niemal z czułością. Z jego ust spłynęła krew, pod zamkniętymi powiekami poruszały się oczy. Luai czuł podekscytowanie, gdy ostrożnie nabrał na palec krew z warg leżącego. Jej intensywność wstrząsnęła jego zmysłami, jednak gorzki posmak upewnił go o skazie. Sama barwa była znacznie inna od normalnej, ciemniejsza, ze srebrnym połyskiem. Nie był pewny, jak głęboko przekleństwo spustoszyło ciało i samą krew. Musiał działać szybko, choć także pogoda nie ułatwiała mu zadania. Śnieg zaczął drobno prószyć, niczym całun okrywając poszarpane ciała i krew. Chwycił mężczyznę za przód szaty i zamarł, widząc wpiętą w przód płaszcza broszę z niedźwiedzim łbem.
- Niedźwiedzi syn... – szepnął, kompletnie nie potrafiąc wytłumaczyć tego zbiegu okoliczności. A jeśli drugi z synów także posiada przekleństwo? Miał nadzieję, że Nuvath znalazł go żywego. Zacisnął palce na tkaninie i szarpnął, rozrywając ją na pół. Serce przyspieszyło, gdy ujrzał ciemnoszkarłatne linie niczym sieć małych żyłek rozchodzących się po klatce piersiowej.
- Wrodzone... – mruknął na głos, jakby chcąc tym samym dać wiarę w to, co widzi. Narodził się, aby stać się towarzyszem ludzi obdarzonych Pieczęcią Krwi. Jednak w dzisiejszych czasach było to niemożliwe. Umierali, gdy niekontrolowana Pieczęć zabijała ich od środka albo z ręki bliskich... Pieczęć Krwi zwano z tego powodu Przekleństwem Krwi.
Żyłki pod skórą zaczęły gwałtownie pulsować, a tym samym poszerzać swoją objętość. Wydawało się, że zaczną pękać, rozlewając się pod skórą i przyspieszając koniec młodzieńca. Luai, nie namyślając się dłużej, zdjął z pleców niewielki pakunek, a z jego głębi wyciągnął małe zawiniątko z czarnego atłasu. Położył je tuż obok i rozwinął. Na tkaninie połyskiwały ułożone rzędem długie szpilki o ostrym zakończeniu, zwieńczone na szczycie małą, przezroczystą kulką. Całe czarne, wydawały się martwe, a każde zabłąkane światło chwytały na ostrych krawędziach. Mężczyzna wyjął jedną ostrożnie, ciesząc się, że w ogóle zabrał je ze sobą. Dawno porzucił myśl, że będą mu kiedykolwiek potrzebne.
Ciałem leżącego szarpnął kolejny atak, wydobywając z niego kolejną cienką nić krwi spływającą z kącika ust. Luai wciągnął jej opar i odetchnął głęboko, mrużąc przy tym oczy. Szum krwi wbił się w niego głośnym rykiem, ale udało mu się odciąć od tego, gwałtownie stawiając na jej drodze mur. Rozwarł powieki, patrząc na sieć żył i przebiegu krwi w ciele młodzieńca. Jasno świeciły na ciemnym tle ciała. Mapa jego życia pulsowała i zmieniała co chwilę barwę. Mógł zagłębić się w nią, próbując zwiedzić wszystkie zakątki. Droga ta jednak była pewną śmiercią. Przekleństwo mogło w każdej chwili po prostu wciągnąć jego duszę i wyssać z niej życie. Przyjdzie czas i na ostrożne zapoznanie się z tym. Skupił wzrok pośrodku klatki piersiowej. Tam sieć żył była liczniejsza, a i sama ich objętość znacząco powiększona. Było to jedno ze źródeł przekleństwa, jedno z wielu i jedyne tak widoczne na zewnątrz. Uchwycił dwoma palcami szpilę pośrodku i zdecydowanie wbił w sam środek pajęczej sieci. Szpila pewnie zagłębiła się w ciało. Kciukiem wbił ją do samego końca, pozostawiając na zewnątrz jedynie niewidoczną główkę. Ciemna krew powoli zaczęła zbierać się na jej obrzeżach. Szybko jednak została wchłonięta. Wcześniej tak wyraźne linie krwi, łączące się nawzajem ze sobą, traciły kształt, stając cienkimi kreskami. Wydawało się, że szpila wręcz wciągnęła w siebie skażoną krew. Tyle tylko mógł na razie zrobić. Czas i miejsce nie dawało mu możliwości na podjęcie innych kroków. Kolejny atak nie nastąpił, a ktoś obcy mógłby pomyśleć, że młodzieniec dawno wyzionął ducha – blady, splamiony krwią, przywodził na myśl jedynie trupa.
Luai zakrył jego pierś kawałkami szaty oraz płaszcza. Mimo chłodu, które gościło w jego ciele musiał zostać ogrzany. Teraz trzeba było tylko znaleźć Nuvatha i poszukać miejsca na nocleg. Zadrżał, gdy jego zmysły zarejestrowały ruch oraz pulsujące życie. Niczym jasne świece zapłonęły w martwej przestrzeni, która go przez ten czas otaczała. Nie zdążył się odwrócić, gdy niebo przebił krzyk.

  PostWysłany: Śro 21:54, 02 Maj 2012   Temat postu:
Ann


Nie ma za co Smile
O no proszę, więc będę cierpliwie czekać.
Trudniejszych? Niee jest piękny i dzięki tak dużemu rozbudowaniu można sobie wszystko łatwo wyobrazić. Tak, teraz jest naprawdę świetny.

  PostWysłany: Śro 1:00, 02 Maj 2012   Temat postu:
Kohaku


Dziękuje Ann Smile
Kolejna część jest, a nawet już jest ich 21 xD Ale każda przechodzi korektę, więc trochę to schodzi Smile
Cieszę się, że ten kawałek Ci się podobał, bo uważam go jednym z trudniejszych do czytania xD Znaczy wcześniej, przed korektą był z lekka nie zrozumiały. Ale jak widzę teraz wszystko jest poukładane Smile

  PostWysłany: Nie 23:08, 29 Kwi 2012   Temat postu:
Ann


Łał cudownie to opisujesz. Bardzo ciekawe i rozbudowane opisy. Łatwo można sobie wyobrazić daną scenę. Miło i przyjemnie się czyta. Mam nadzieję, że za nieługo pojawi się kolejna część Smile


Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin