Forum  Strona Główna  

 


Forum Strona Główna -> Ogólne / Opowiadania własne / +15 -> [M] Dom
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
  Post [M] Dom - Wysłany: Pon 13:07, 29 Paź 2012  
Satanachia.
Moderator
Moderator



Dołączył: 21 Lip 2012
Posty: 71
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5



autor: Satanachia.
beta: powierzchownie i na szybko przejrzała to coś - Fantasmagoria, dołożyła się również w stopniu znacznym pewna dziewoja znana pod imieniem Mikacz (chwałą Ci!)
gatunek: proza
ostrzeżenia: jedna scena przemocy (o ile można to tak nazwać)

Właściwie.. To nie wiem konkretnie dlaczego dodaję ten półgodzinny twór. Został on napisany ze względu na siedzącą mi na karku polonistkę i temat "Inwazja kosmitów w moim mieście".
Może gdybym dowiedziała się o tym wszystkim wcześniej jakoś by to wyglądało.
Chociaż.. nie.. Śmiem powiedzieć, iż nawet gdybym poświęciła temu czemuś więcej czasu niż mi na to pozwolono nie miałoby to polotu tak samo jak i teraz.
No ale trudno. Jeśli ktoś przez to Coś przebrnie będzie Mistrzem.
Powodzenia.

S.



<center>Dom</center>


– Jacek, chodź! Nie cykaj! – krzyknął za bratem młody, rudowłosy chłopak. Jego bladą, pokrytą piegami twarz rozświetlał teraz złośliwy uśmiech, który kierował do swego bliźniaka.
– No przecież idę! – odwarknął Jacek, poprawiając uchwyt dłoni na kawałku rury, który ukradł pewnemu złomiarzowi specjalnie dla tej chwili. Już od dłuższego czasu szykowali się z Łukaszem na zdemolowanie opuszczonego domu, stojącego przy ulicy Struga. Od wielu lat krążyły o nim dziwne opowieści - że niby w nim straszy, że jest niebezpieczny… Ojciec też ich zawsze przestrzegał przed zapuszczaniem się chociażby w jego pobliże. Dobrze wiedział, że nie mogliby się powstrzymać przed wkroczeniem do środka i zniszczeniem wszystkiego co się da, mali anarchiści. A wówczas mogło się coś wydarzyć…
Jednak dla nich to wszystko było nieważne. Dla nich był to tylko stary, opuszczony dom - nowy plac zabaw.

Po uzbrojeniu się w rurki i kilka kamieni, pobiegli bocznymi uliczkami wprost do Starego Domu, pod którym - ku swemu wielkiemu zdziwieniu i niezadowoleniu - spotkali Sylwię Majewską: ledwo kilkuletnią dziewczynkę, która jakby przecząc swemu wiekowi wiedziała i rozpowiadała o wszystkim. Ku nieszczęściu każdemu…
– Nie wyjdziecie – wychrypiała cicho, kiedy mijali ją ignorując ostentacyjnie.- Już stamtąd nie wyjdziecie!
Gdy Łukasz ją usłyszał, odwrócił się szybko i pogroził jej rurką krzyknąwszy, by się wynosiła. Sylwia tylko lekko się uśmiechnęła i odwróciła na pięcie, wybiegając radośnie z posesji.
Ona wiedziała i ta świadomość napawała ją radością, nadając jej ciału nieznanej dotąd lekkości. Wiedziała... I poza wiedzą nie zrobiła nic więcej.

Kiedy tylko dziewczynka zniknęła za zakrętem, Łukasz trzepnął lekko pobladłego brata przydługim rękawem koszulki. Z nieznanych przyczyn, ta mała dziewczynka zawsze biedaka przerażała. Może tym dziwnym spojrzeniem?
– Idziemy – zakomenderował i - aby dać przykład - jednym szarpnięciem otworzył drzwi, wkraczając do pokrytego wieloletnim kurzem korytarza.
– Widzisz, nie ma się czego bać – dodał po chwili spoglądając z odrobiną lęku w stronę wąskichschodów, prowadzących zapewne do piwnicy.
Może jednak przyjście tutaj nie było ich najlepszym pomysłem?

Aby dodać sobie otuchy, zamachnął się mocno i jednym uderzeniem rozbił znajdujący się obok wejścia wazon, który dawniej służył zapewne do przechowywania parasoli.
– Dalej! – zawołał stojący za nim Jacek i - wyminąwszy brata - ruszył w głąb domu, rozbijając po drodze stojący na stoliczku zbiór butelek. Już po kilku minutach, bliźniaki radośnie oddały się szałowi destrukcji tłukąc szyby, niszcząc wszystkie przedmioty nie przytwierdzone na stałe do ziemi i rwąc nadgryzione zębem czasu tapety.
Żaden z nich już się nie bał. Ich strach pochłonęła adrenalina, która zawsze w takich momentach skakała niemożliwie wysoko.

Jacek był w trakcie łamania podpórek poręczy, kiedy przypadkowo kopnął zbyt mocno powodując, że noga zniszczywszy drewno przedarła się nawet przez stojącą tuż obok ścianę. Chłopak wyszarpnął ją niecierpliwie, odrywając przy tym duży kawałek sklejki i styropianu, z którego składała się ściana, odsłaniając tym samym zacienione lekko wewnętrzne schody.
– Chodź tutaj! –zawołał brata i w czasie oczekiwania na niego podekscytowany powiększał ręcznie dziurę.

Chwilę po tym, jak dołączył do niego bliźniak, przeciskali się już oboje przez ciasny otwór, który udało się wytworzyć Jackowi .
W ich głowach rozbijało się wiele myśli, jednak głównie skupiały się na jednym: tajne przejście! Skarb! Głuszyło to skutecznie instynkt, który kazał im w tym momencie brać nogi za pas i uciekać gdziekolwiek - byle jak najdalej. Fakt, iż oni nie wiedzieli nie oznaczał, że Krew nie pamiętała o swym Wrogu. I to właśnie jego wyczuwała dziewczynka, każąc im się wynosić.. Niestety żaden z nich nie usłyszał jej nawoływań…
Z bijącymi szybko sercami stanęli w końcu pewnie na odkrytych właśnie schodach, które prowadziły w dół i łagodnie zakręcały odrobinę w prawo – zapewne omijając znajdującą się za ścianą kuchnię.

Bliźniacy popatrzyli po sobie i to jedno spojrzenie wystarczyło do podjęcia decyzji. Nie czekając na nic, wyciągnęli swoje latarki i – oświetlając nimi drogę – zbiegli na wyścigi po długich schodach. Kończyły się one ciemnymi, lekko zbutwiałymi drzwiami, które zaskrzypiały głośno podczas otwierania.

Chłopcy rozeszli się, każdy w swoją stronę, spoglądając zawiedzionym wzrokiem na dwie ogromne balie, stojące w centrum pomieszczenia. Poza nimi w pokoju było niewiele - stół, jakiś wiszący na ścianie hak i szczypce złączone łańcuszkiem z parą noży. Nie było to dla nich nic ciekawego. To samo widywali w rzeźni ojca.

Tyle energii i czasu na marne! Mogli je przecież spożytkować o wiele ciekawiej!
Stali oboje jeszcze przez chwilę, chyba z nadzieją, iż nagle coś zmaterializuje się na środku podłogi jednak to nie nastąpiło. Pierwszy na powrót zdecydował się Łukasz. Zawiedziony minął skrzypiące z lekka drzwi i ruszył do góry kierując się do wyjścia.
– Młody, idziesz?! – zawołał do brata, gdzieś w połowie drogi, jednak jego pytanie pozostało bez odzewu.
Co on tam jeszcze robi? Próbuje go nastraszyć? Nie z nim te numery.

Zszedł ponownie na dół z mocnym przekonaniem, że nieważne z jakiego powodu brat został na dole - i tak mu wklepie!
– Jacek, słuchaj mnie, ty cholero! – zamilkł nagle, spoglądając zszokowanym wzrokiem na powieszonego na ściennym haku brata.
Ale kiedy?! Jak?!

Nie zdołał powstrzymać mdłości i złożywszy się w pół, jednym haustem wyrzucił z siebie cały dzisiejszy obiad.
– Boże, co się...- nie zdążył skończyć, gdyż nagłe uderzenie w plecy powaliło go na okraszoną wymiocinami ziemię. Jedyne, co zdążył zarejestrować wygasający umysł Łukasza, to coś pomiędzy uderzeniem a ukłuciem, które poczułu nasady jego głowy zabijając go na miejscu.

Już po wszystkim, pomyślała wysoka, kanciasta istota, schodząc z ciała chłopca i połykając powoli żądło, którym uśmierciła chłopaka. Długie, kościste palce rozwierały się i zamykały w podekscytowaniu.
Dwie kolejne Powłoki dla jego towarzyszy!

Stwór wstał z i jednym ruchem zdjął z haka martwego Jacka. Jego brat się nada, to było pewne. Wypatroszenie go w tym nie było tak trudną sprawą, pozostawały wyłącznie małe ślady na powłoce jednak jego brat… Stworzenie obejrzało ciało dokładnie krzywiąc swą ryjkowatą twarz na widok dziury z tyłu głowy, którą przecież sam stworzył wbijając chłopaka na hak.
Widocznie zbytnio się rozochocił. Ale to nic... I z niego zrobi wspaniałą kryjówkę dla swoich. Potrzeba będzie tylko trochę więcej czasu…

Ostrożnie ułożył jedno z ciał na stole, zaś drugie wrzucił do kotłującego się w jednej z balii płynu. Dla ludzi smród, który teraz się z nich wydobywał przywodziłby na myśl gnijące mięso - on jednak nie był człowiekiem. Zaciągnął się głęboko cudowną wonią i chwyciwszy w swe szponiaste dłonie jeden z noży, zmrużył wyłupiaste oczy, i począł ostrożnie nacinać skórę Obiektu w celu wyzbycia się zbędnych organów. Dziś znów będzie mógł się posilić! Nie pamiętał już nawet kiedy ostatni raz jadł coś normalnego. Zaopatrywał w Powłoki cały tutejszy teren, który ludzie nazywali Częstochową, jego brat zaś zamieszkiwał w niedalekim, ludzkim skupisku, którego nazwy nie potrafił wymówić bez założenia Powłoki.
- Hatijowise i Shijenstowa.- wychrypiał rozbawiony wyciągając płuca Obiektu i odkładając je obok.
Oni i ten ich śmieszny język! Hatijowise i Shijenstowa! Cóż to nie wymyślą..

Pogrążony w wesołych myślach, ukończył swe dzieło i zaszywszy je na powrót, złożył je w drugiej balii, wyciągając przy okazji dziwny, chrupiący przy każdym poruszeniu cielisto - gumowy kostium. Uwiesił go na haku i stanąwszy naprzeciwko wysunął z otworu gębowego długą rurkę, którą umieścił w ustach Powłoki i przez którą szybkim ślizgiem przekazał swoje Centrum do Rdzenia zamieszczonego w zastępczym ciele.
Karykaturalne stworzenie runęło na ziemię w chwili, kiedy dłonie wiszącego mężczyzny poruszyły się w kierunku haka, aby móc się od niego uwolnić.
Kilka sekund później wysoka, piegowata Powłoka zsunęła się płynnie po ścianie, rozrywając lekko skórę na plecach, po czym balansowała przez chwilę na nogach, chcąc na nowo poznać środek ciężkości.

Istota popatrzyła na pływające w białym płynie ciało Łukasza i odetchnęła ciężko. Tym razem zapach wydobywający się z pływających ciał drażnił i mdlił.
Przecież mówił tym idiotom, żeby się tutaj nie kręcili! Przecież był dobrym ojcem…


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Satanachia. dnia Pon 13:08, 29 Paź 2012, w całości zmieniany 1 raz
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Forum Strona Główna -> +15 -> [M] Dom Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 1 z 1  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

   
  
 Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu  



fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin